Torre de Belem
Portugalia

Portugalia: dzień drugi (Lizbona)

Lizbona, stolica Portugalii, to miasto pełne uroku, które przyciąga rocznie ponad 5 milionów turystów z całego świata. Spacerując po jej wąskich uliczkach można podziwiać piękne zabytki architektury, takie jak katedra Se, wieża Torre de Belem i klasztor Hieronimitów. Niezapomniane wrażenia zapewnią również słynne tramwaje, które towarzyszą mieszkańcom od ponad wieku. Lizbona słynie również z bogatej kultury muzycznej, z tradycyjnym fado na czele. Poza tym, smakosze będą zachwyceni lokalną kuchnią, serwującą świeże owoce morza i wyśmienite desery, jak na przykład pasteis de nata. Odkrywanie Lizbony to prawdziwa podróż w czasie i przestrzeni, która zostaje na długo w pamięci każdego odwiedzającego.

Wybierasz się do Lizbony i szukasz inspiracji? Jesteś w dobrym miejscu! Zobacz jak spędziliśmy pierwszy z dwóch dni w tym pięknym mieście.

Lizbona przed południem

Plac Rossio

Jeszcze po ciemku podjechaliśmy metrem na Plac Rossio, całkowicie pusty o tej porze. Zwiedzanie stolicy Portugalii rozpoczęliśmy od wizyty w spalonym kościele dominikanów (Igreja de Sao Domingos: godziny otwarcia). Pożar z lat 50-tych strawił znaczną część nawy głównej, ołtarze i drewniane kapliczki. Do dziś można oglądać pozostałości spalonych kolumn, które robią niesamowite wrażenie. W okolicy kościoła znaleźliśmy jakąś kawiarenkę, gdzie zjedliśmy szybkie śniadanie (cafezinho i ciastka pasteis de nata). Oczywiście kupiliśmy też dodatkowe ciastka na wynos – stanie się to naszą tradycją na najbliższe sześć dni.

Katedra Se

Zaopatrzeni w zapas pasteis de nata, rozpoczęliśmy spacer przez budzącą się do życia Lizbonę w kierunku katedry Se. Romańska katedra pamięta czasy pierwszego króla Portugalii, Alfonso I Zdobywcę oraz wygnanie Maurów z Portugalii w 1147 roku. W jej surowym wnętrzu można obejrzeć chrzcielnicę pokrytą błękitnymi płytkami azulejos, prawie tak starą jak sama Lizbona. To tutaj udzielono sakramentu Świętemu Antoniemu, nazywanego “Padewskim”, ale urodzonym w Lizbonie. Wizyta okolicy katedry nie mogła się obyć bez cyknięcia fotki żółtego tramwaju, jednej z ikon Lizbony. Po stolicy Portugalii porusza się aktualnie 45 wagonów historycznych typu remodelados (“odnowione”) i 9 typu ligeiros (“lekkie, szybkie”), pamiętających czasy drugiej wojny światowej. Godziny otwarcia katedry znajdziesz tutaj.

Alfama

Dochodząc na punkt widokowy Świętej Łucji (Miradouro de Santa Luzia) okazało się, że Lizbonę spowiła gęsta mgła. Zobaczyliśmy jedynie czerwone dachówki Alfamy, wycieczkowiec zbliżający się do portu na rzece Tag i pół kopuły lizbońskiego Panteonu. Tu również minęło nas kilka drewnianych tramwajów, które zgrzytając i stękając mozolnie pięły się w górę po wąskich i ciasnych uliczkach Alfamy. Warto wiedzieć, że Alfama to najstarsza dzielnica Lizbony, wybudowana jeszcze w czasach mauretańskich ponad 1000 lat temu. Słynie z krętych, brukowanych uliczek i zaułków, stromych schodów, malutkich tascas z domową kuchnią, barów z nostalgiczną muzyką fado i prania suszącego się za oknami.

Zamek Świętego Jerzego

Wciąż wspinając się wyżej i wyżej, dotarliśmy do zamku Świętego Jerzego (Castelo de Sao Jorge), gdzie powoli rozstawiali się sprzedawcy pieczonych kasztanów. Podobnie jak cała Alfama, zamek powstał w czasach mauretańskich. Jego dobra passa skończyła się, gdy król Manuel I Szczęśliwy polecił wybudować drugi zamek królewski na dzisiejszym Praca do Comercio. Oba zamki ucierpiały w czasie trzęsienia ziemi z 1755 roku, choć zamek Świętego Jerzego znacznie mniej, o czym później. Dzisiaj słynie z panoramicznych widoków na miasto, oczywiście gdy nie ma mgły.. Nie wchodziliśmy do samego zamku, ale przespacerowaliśmy się wąskimi uliczkami Alfamy w poszukiwaniu nietuzinkowych ozdób gwiazdkowych i suszącego się prania. Bilety do zamku Świętego Jerzego możesz kupić na stronie zamku lub w kasie przy wejściu.

Plac Rossio o poranku
Plac Rossio o poranku

Lizbona w południe

Baixa

Spacer powrotny z Alfamy w kierunku Placu Rossio rozpoczęliśmy od słynnego graffiti Fado Vadio. Malowidło przedstawia to co w Lizbonie najpiękniejsze: ludzie, zabytki w stylu mauretańskim i manuelińskim, fado i oczywiście suszące się pranie. Po stromych schodkach Świętego Antoniego dotarliśmy z powrotem na Plac Rossio, do dzielnicy Baixa. Baixa to przeciwieństwo starej Alfamy: szerokie (jak na lizbońskie standardy) aleje i nowoczesne kamienice nadają dzielnicy elegancji i szyku. Mijając łuk triumfalny Arco da Rua Augusta, wyszliśmy na przestronny plac Praca do Comercio i przycupnęliśmy na ławeczce z widokiem na rzekę Tag. W miejscu, gdzie kiedyś znajdował się spektakularny pałac Manuela I Szczęśliwego, dziś pozostały jedynie schody, przy których cumowano łodzie.

Time Out Market

Na Placu Comercio odczekaliśmy chwilę w kolejce do tramwaju linii 15 i udaliśmy się w kierunku Cais do Sodre. Mieści się tu Time Out Market – spory zadaszony ryneczek z długimi, wspólnymi stolikami. Kupiliśmy kolejne ciasteczka (oczywiście pasteis de nata), chwilę odsapnęliśmy i ruszyliśmy pod górę w kierunku Pink Street. To relatywnie nowa atrakcja Lizbony; dawną ulicę czerwonych latarni przemalowano na różowo, a między starymi kamieniczkami rozwieszono kolorowe parasole. Ponieważ nie znaleźliśmy tu nic ciekawego, zebraliśmy się w sobie i poszliśmy dalej w górę, do Elevador de Bica. Zasapani wyszliśmy za winkiel, a tu wielkie rozczarowanie! Słynny żółty tramwaj z widokiem na Lizbonę był całkowicie przykryty zieloną plandeką, zapewne aby nie rdzewiał zimą. Stwierdziliśmy, że to już najwyższy czas na obiad, więc obraliśmy kurs powrotny na Plac Rossio. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przy górnym tarasie widokowym Elevador de Santa Justa, gdzie zobaczyliśmy “piękno Lizbony we mgle”.

Alfama i punkt widokowy Świętej Łucji
Alfama i punkt widokowy Świętej Łucji – tym razem bez mgły

Lizbona po południu

Wreszcie obiad!

Tego dnia zaszaleliśmy i zjedliśmy obiad w Casa de Alentejo, restauracji słynącej z przepięknych wnętrz, stylizowanych na mauretańskie. Restauracja miała dla mnie znaczenie sentymentalne, bo w czasach gdy pilotowałam objazdy po Portugalii często się w niej stołowałam. Niestety, obiektywnie rzecz biorąc, jedzenie trochę się tu zepsuło. Ale i tak byliśmy zadowoleni, zwłaszcza że udało nam się wejść do jednej z sal balowych, która akurat była pusta. A fotki bez ludzi w tle zawsze spoko!

Tramwaj 28

Wyszliśmy z restauracji, a tu.. słońce! Ponieważ tego dnia czuliśmy już w nogach zrobione kilometry, dalsze zwiedzanie Lizbony chcieliśmy odbyć tramwajem. Oczywiście tramwajem linii 28 (zobacz rozkład jazdy). Na pierwszym przystanku (Martim Moniz) zastaliśmy kolejkę na 40 minut oczekiwania. Załapaliśmy się na trzeci z kolei tramwaj i przejechaliśmy kilka przystanków, aż do punktu widokowego Świętej Łucji. Po przedpołudniowej mgle nie było już śladu, a przed nami ukazała się panorama Lizbony w pełnej krasie. Wracając w kierunku Placu Rossio, wstąpiliśmy jeszcze na chwilę do katedry. Zachód słońca przywitaliśmy na Placu Comercio nad rzeką Tag, po czym wróciliśmy metrem do hostelu na zasłużony nocleg.

Co zrobilibyśmy inaczej?

Chociaż ogólnie byliśmy zadowoleni z dnia, zmienilibyśmy kilka rzeczy:

  • Zwiedzanie Time Out Market rozpoczęlibyśmy nie ze stacji Cais do Sodre tylko z Baixa-Chiado. W rezultacie, zamiast iść pod górę z rynku do Elevador de Bica, szlibyśmy w dół.
  • Zamienilibyśmy restaurację na jakąś przytulną tascę. Tu jednak zwyciężyła “sentymencja”.
  • Mimo mgły, weszlibyśmy do zamku Świętego Jerzego. Byłam ciekawa, czy wciąż mieści się tam kawiarnia, po której spacerują pawie. Podczas poprzedniej wizyty w Lizbonie, pawie chowały się w koronach drzew nad kawiarnią i załatwiały się do filiżanek z kawą (serio).
  • Odpuścilibyśmy podróż tramwajem 28. W ciągu dwóch dni mieliśmy przejechaliśmy się kilkoma identycznymi tramwajami linii 15. Chociaż trasa jest mniej malownicza, to krócej czeka się w kolejce, a w środku są nawet miejsca siedzące. Dodatkowo, z przystanku Martim Moniz odjeżdża prawie pusty drewniany tramwaj linii 12. Można nim dojechać do punktu widokowego Świętej Łucji, Katedry Se, aż do placu Luis de Camoes. Tu także jednak wygrała nostalgia, bo ostatni raz jechałam tramwajem linii 28 podczas pierwszego prywatnego wyjazdu do Lizbony w 2009 roku i chciałam sprawdzić czy coś się zmieniło (nic).

Zobacz program naszej tygodniowej wycieczki do Portugalii we wpisie: Portugalia – road trip.

Spodobał Ci się wpis o Lizbonie? Będzie nam miło, jeśli zostawisz komentarz 🙂

15 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Content is protected !!