
Park Narodowy Amboseli
Park Narodowy Amboseli to niekończący się film przyrodniczy, w którym scenariusz pisze wiatr i kurz. Masajowie mówią, że Kilimandżaro patrzy na Amboseli jak opiekun na swoje stado. Wpisany na listę UNESCO rezerwat biosfery zajmuje powierzchnie 309 kilometrów kwadratowych. Żyją tu olbrzymie stada słoni, a także zebry, antylopy gnu, oryksy i strusie.

Spędziliśmy tu jeden dzień, odwiedzając wioskę Masajów położoną u stóp Kilimandżaro, najwyższego szczytu Afryki. Zobaczyliśmy jak przyroda odbiera swoje włości, obracając w ruinę dawne ośrodki wypoczynkowe. Spotkaliśmy stado słoni, które jak mur otaczały malutkie słoniątko, próbujące przekroczyć przydrożny rów. Na zakończenie, gdy tylko opuściliśmy bramę parku, zaskoczyło nas stado strusi, które rozpoczęło wyścig z naszym minibusem.

Odkryj z nami atrakcje Parku Narodowego Amboseli!
Ruszamy? Ruszamy!
W drodze do Amboseli
Park Narodowy Amboseli to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc w Kenii, które przyciąga podróżników z całego świata. Płaska sawanna, majestatyczne Kilimandżaro i dzikie zwierzęta sprawiają, że jest to idealne miejsce dla miłośników safari.

Jadąc przez sawannę, mijaliśmy wiele dzieci w brązowych mundurkach, z małymi tornistrami na plecach, idące poboczem w kierunku szkoły. Zza rozłożystej akacji wyłonił się też samotny balon, należący do kanadyjskiej firmy, oferującej niezapomniane loty o wschodzie i zachodzie słońca.

Na okolicznych polach uprawnych rosną pomidory i kalafiory, które później trafiają na europejskie rynki. Praca na roli odbywa się tutaj głównie ręcznie, bez traktorów i maszyn, tylko za pomocą motyki. Pracowników pól przywozi tzw. staff bus. Widok ludzi pracujących w skwarze słońca przypomina o tym, jak wielką wartość ma każdy plon. Choć w Kenii znajdują się plantacje kawy i herbaty (w tym firmy Lipton), to jedynie niewielki procent zysku trafia do pracowników. W przypadku kawy, jest to zaledwie 10 centów za kilogram.
Podróżując przez Kenię, warto pamiętać o jednej zasadzie: pole pole, czyli powoli, spokojnie. Gdy zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, okazało się, że brakuje paliwa. Nie dlatego, że w Kenii są problemy z dostawami; po prostu właściciel nie zamówił nowej dostawy na czas. To codzienność, którą najlepiej przyjąć w myśl zasady hakuna matata, czyli nic się nie martw.

Kilimandżaro – duma Afryki
Podróżując w kierunku Amboseli i granicy z Tanzanią, nie sposób nie zachwycić się widokiem Kilimandżaro. „Biała góra” dumnie góruje nad sawanną, choć zwykle jej szczyt tonie w chmurach. Po drodze często można natknąć się na policyjne blokady kontrolujące ciężarówki z Tanzanii.
Kilimandżaro to najwyższy szczyt Afryki (5,895 m n.p.m.) i jedyne miejsce na całym kontynencie, gdzie śnieg leży przez cały rok. W latach 70-tych szczyt objęto parkiem narodowym, a następnie wpisano na listę UNESCO. W głębokich lasach u podnóża Kilimandżaro rosną malpigowce i jałowce, chętnie konsumowane przez słonie i bawoły. Im wyżej, tym klimat staje się coraz bardziej górski, a zimą na szczycie temperatura spada do -15 °C.

W 2022 roku na szczycie Kilimandżaro stanął Aleksander Doba. To słynny polski podróżnik, który w wieku 75 lat samotnie przepłynął kajakiem przez Ocean Atlantycki. „Biała Góra” okazała się jego ostatnią ziemską podróżą przed odejściem na wieczność na ósmy kontynent. Miałam zaszczyt poznać Olka osobiście w Warszawie kilka lat wcześniej. Używając dwóch mikrofonów („żeby mi organizatory nie wyłączyły, bo za dużo gadam”) prowadził wykład o spełnianiu marzeń podróżniczych.
Choć Kilimandżaro należy do Tanzanii, a nie do Kenii, nie sposób o nim nie wspomnieć. Ukazał nam się na chwilę prawie w pełnej krasie, po czym znikł w gęstych, afrykańskich chmurach.
Jak wygląda Amboseli
Amboseli to miejsce, w którym natura wciąż ma przewagę nad cywilizacją. To idealna destynacja dla tych, którzy pragną doświadczyć autentycznej Afryki w jej najpiękniejszym wydaniu. Założony w 1974 roku Park Narodowy Amboseli objęto rezerwatem biosfery UNESCO. W przeciwieństwie to Tsavo (zobacz artykuł o safari w Tsavo West), Amboseli to płaska sawanna. Ze względu na brak naturalnych wzniesień (z wyjątkiem Kilimandżaro), często hula tu wiatr, schładzając powietrze do 15 °C.

Opuszczone hotele
Po odzyskaniu niepodległości przez Kenię w 1963 roku, w Amboseli zaroiło się od ośrodków oferujących noclegi i safari. Do dziś działają tu dwa pięciogwiazdkowe hotele: Serena Safari Lodge oraz OI Tukai Lodge. Ośrodki kryją się wśród akacji i hibiskusów, otoczone drutem pod napięciem w celu ochrony przed dzikimi zwierzętami.

Najłatwiej dostać się do nich awionetką, przylatując na Amboseli Airstrip (ASV). To niewielki, asfaltowy pas startowy pośrodku sawanny, używany do celów turystyki i ewakuacji. Nie ma tu wieży kontroli lotów, więc piloci muszą znać teren. Latają tu wyłącznie prywatne awionetki linii takich jak Safarilink Aviation i Airkenya Express. Lot z Nairobi, stolicy Kenii, trwa zaledwie 35 minut.

Niestety nie wszystkie ośrodki w Parku Amboseli przetrwały do dziś. Po drodze minęliśmy dwie upadłe lodge. Jedna nie płaciła podatków, drugą zabrały bagna. Aby je odnowić, trzeba byłoby podnieść cały teren, osuszyć bagno i wybudować domki na palach. Szkoda tych ośrodków, bo lokalizacja jest rewelacyjna, nad jeziorem i z widokiem na Kilimandżaro.

Jezioro Amboseli
W Amboseli znajdują się przynajmniej dwa jeziora. Prawdziwe Jezioro Amboseli, które wyschło, oraz jezioro-zagadka, które można podziwiać do dziś. W jeziorze-zagadce widać kikuty drzew, które utonęły w moczarach, a także stada flamingów, ibisów i żurawi. Co ciekawe, woda w jeziorze-zagadce pochodzi z oddalonego o kilkanaście kilometrów szczytu Kilimandżaro. Śnieg topi się pod wpływem palącego, afrykańskiego słońca, trafia pod ziemię, a następnie wypływa w postaci jeziora-zagadki. Nikt do końca nie ustalił, dlaczego właśnie tu.

Zwierzęta Amboseli
Dawniej, tereny Parku Narodowego Amboseli zamieszkiwały lwy i nosorożce czarne. Niestety te pierwsze zostały wybite przez Masajów, a te drugie przez kłusowników. Wciąż jednak można tu spotkać słonie, zebry, hieny, antylopy gnu, oryksy i strusie. To niesamowite uczucie zobaczyć je na żywo w środowisku naturalnym. Zaskoczyło nas również to, że zwierzęta wychodziły daleko poza teren parku, który nie jest ogrodzony. Słonie, zebry i żyrafy widzieliśmy kilkanaście kilometrów za bramą wjazdową, spacerujące w sąsiedztwie osad ludzkich i drepczące po polach uprawnych.
Poznaj te piękne zwierzęta!
Zebry
Pierwsze zebry, jakie spotkaliśmy w Kenii, pasły się daleko przed dojazdem do parku narodowego. Patrząc na te pasiaste stworzenia, można dostać oczopląsu. Wynika to z faktu, że zebry często stoją przytulone do siebie bokami i każda patrzy w inną stronę, próbując wypatrzyć drapieżnika. W razie niebezpieczeństwa, potrafią biec z prędkością 60 km/h. W przeciwieństwie do zebr widywanych w ogrodach zoologicznych, te w Kenii były tak czyste, jakby właśnie wyszły z myjni. Każda zebra ma indywidualny zestaw pasków i po tym rozpoznają się wzajemnie.

Hieny
Choć z wyglądu przypominają psy, tak naprawdę należą do rodziny kotowatych. To jedne z najstarszych zwierząt na Ziemi; żyją tu od ponad 24 milionów lat. Ich chichot nie jest najprzyjemniejszym odgłosem, jaki można usłyszeć w Parku Narodowym Amboseli. Pełnią jednak ważną funkcję, sprzątając sawannę z padliny.


Antylopy Gnu
Antylopy gnu najlepiej oglądać z pokładu balona, gdy przemierzają sawanny parków narodowych Amboseli (Kenia) i Serengeti (Tanzania) w czasie Wielkiej Migracji. Dopiero z bliska okazuje się jednak, że to bardzo duże zwierzęta. Dorosłe osobniki osiągają wysokość aż 140 cm. Często występują w pakiecie z zebrami, które mają lepszy wzrok. Z kolei gnu polegają głównie na zmyśle węchu. Obecnie w samym Serengeti żyje ponad półtora miliona tych zwierząt. W Amboseli zapewne mniej, ale i tak z pewnością spotkasz je na safari.


Mangusty
W pewnym momencie usłyszeliśmy dziwny hałas w zaroślach. Poszły w ruch lornetki. Wreszcie ukazała się sprawczyni zamieszania: jedyna mangusta, jaką spotkaliśmy na safari w Amboseli. Choć wyglądała niepozornie, tak w rzeczywistości jest nieustraszona. Poluje zarówno na skorpiony, jak i węże. Dlatego gdy nocujesz w ośrodku na safari i w pobliżu zauważysz mangustę, możesz czuć się bezpiecznie!

Oryksy
Oryksy to dowód na to, że jednorożce naprawdę istnieją! Niektóre osobniki mają tylko jeden róg, uważane są wówczas za bardziej waleczne. Dawniej sprzedawano ich rogi jako rogi jednorożca. Te niezwykłe zwierzęta mogą nie pić wody przez cały rok, a w niektórych przypadkach nawet przez całe życie. Metabolizują bowiem wodę z wilgotnych roślin i z porannej rosy.


Żurawie koroniaste
Okolice jeziora-zagadki obfitowały w ptaki, takie jak ibisy, gęsi afrykańskie i żurawie koroniaste. Te ostatnie wywarły na nas duże wrażenie. Prezentowały się wyjątkowo dostojnie w kolorowych koronach. Wyciągając szyje, żurawie prezentowały krwistoczerwone korale. Gdy podjechaliśmy bliżej, okazały się wyjątkowo głośne, a ich krzyki towarzyszyły nam jeszcze przez kilka minut.


Strusie
Co ciekawe, strusie spotkaliśmy dopiero po wyjeździe z Parku Narodowego Amboseli. Biegły wzdłuż drogi, ścigając się z naszym minibusem. Nie spodziewaliśmy się, że strusie są aż tak wysokie! Najwyższe osobniki osiągają prawie trzy metry wysokości. Składają jaja o wadze do dwóch kilo, a ich skorupa jest tak twarda, że można z niej robić klosze do lamp.

Powrót do Mombasy
Między Nairobi a Mombasą
Opuszczając Park Narodowy Amboseli mamy bliżej Nairobi niż Mombasy. Przed nami 10 godzin jazdy nad gorący o tej porze roku Ocean Indyjski. Suniemy jednopasmową autostradą, wybudowaną przez Chińczyków. Mijamy cementownię, a wokół niej wioskę z hotelami, restauracjami i targiem. Bar o nazwie „Simba Cement” okupują robotnicy w masajskich, muzułmańskich i europejskich strojach. Na straganach królują owoce baobabu i sandały z opon samochodowych. Wokół pasą się zebry. Im bliżej Mombasy, tym mniej sawanny, a więcej pagórków i wiosek.


Wizyta w meczecie
Zatrzymujemy się przy restauracji, gdzie można zjeść nyamę choma. To tradycyjne, grillowane mięso, bardzo popularne w Kenii. Są tu liczne curio shops, czyli sklepy z pamiątkami i rękodziełem. Zauważamy biały budynek postawiony pod dziwnym kątem między stacją benzynową a sklepem curio shop.

Odkrywamy dwa wejścia, osobne dla kobiet (ladies) i mężczyzn (gents), zasłonięte przykurzoną kotarą. Obchodzimy budynek i zauważamy wytarty napis „Masjid” na ścianie. To meczet! Pracownicy curio shop potwierdzają: to miejsce modlitwy dla podróżnych i sprzedawców. Zdejmujemy buty i wchodzimy, a jedyną dekorację meczetu stanowią kolorowe dywaniki. Kąt ustawienia budynku nie jest już dziwny, po prostu wskazuje kierunek Mekki.

Somalijczycy
Ruszamy w dalszą podróż do Mombasy, spotykając po drodze wielu Somalijczyków. Można poznać ich po tym, że sprzedają mleko wielbłądzie. By legalnie żyć w Kenii, muszą mieć tutejszy dokument tożsamości, gdyż bez niego nie wynajmą mieszkania. Nielegalni imigranci mieszkają skromnie, dorabiając drobnymi usługami. Somalia jest jednym z najbardziej niestabilnych krajów w Afryce Wschodniej, więc dużo osób szuka ratunku w sąsiedniej Kenii.
Niedokończone domy
Zauważamy sporo niedokończonych domów. – Domy parterowe nie wymagają zgody miasta, ale piętrowe już tak. Ludzie budują etapami. Coś wybudują, wyjeżdżają za chlebem, wracają, znów coś dobudują. Kredyty są drogie, ich oprocentowanie wynosi aż 14%, mało kto decyduje się na nie w Kenii. Spójrzcie na te betonowe słupki przy drodze. Jest to znak, że ziemia jest już kupiona. Tutaj ziemię kupuje się najczęściej pod wielkie kontenery transportowe, których nie wolno stawiać w miastach – wyjaśnia Betty, nasza kenijska towarzyszka.

Nyali Beach
Po 10 godzinach podróży docieramy w końcu do północnej Mombasy. Ostatnią noc pobytu w Kenii spędzamy w skromnym hotelu przy plaży Nyali Beach. Tu łapie nas również srogi deszcz, który jednak ani trochę nie schładza temperatury powietrza. Udajemy się na kolację, gdzie po raz kolejny próbujemy ugali, gęstej papki z mąki kukurydzianej, podstawy kuchni Kenii. Tym razem smakuje nam jakby lepiej niż pierwszego dnia. Rozstajemy się też z Betty, która wraca do Nairobi.

Podsumowanie
Nie pokusimy się o podsumowanie Kenii. Po pierwsze, spędziliśmy tu zaledwie niecałe dwa tygodnie. Po drugie, zobaczyliśmy jedynie południowo-wschodnią część kraju. Jedno miasto, dwa parki narodowe i dwie plaże to zdecydowanie za mało! Wracamy jednak pełni wspomnień, które zostaną z nami na długo. Największe wrażenie wywarły na nas dzikie zwierzęta w Tsavo West i Amboseli, nocleg przy wodopoju ze stadem słoni i targ owocowy w Mombasie. Z przyjemnością wrócimy kiedyś do Kenii, tym razem w okolice Nairobi i do parków narodowych Masai Mara, Nakuru i Mount Kenya.
Tym samym kończymy serię kenijską na blogu. Do zobaczenia w kolejnych artykułach!

9 komentarzy
Tomi
Hej! Czy styczeń to dobry czas na safari w Amboseli?
Tierra Bonita
To pora sucha, więc jeśli nie przeszkadzają Ci wysokie temperatury, to jak najbardziej 🙂
Pingback:
Pingback:
Gretka
Szkoda, że nie byliście w Masaj Mara, chętnie przeczytałabym „recenzję”. Fajnie piszesz, będę wracać tu częściej 🙂
Tierra Bonita
Dzięki i zapraszam 🙂 Do Masai Mara chętnie się wybierzemy, choć raczej nieprędko 🙂
Pingback:
Mimi
Zwierzęta w naturalnym środowisku prezentują się 1000 razy lepiej niż w nawet najbardziej momfortowym zoo. Piękne! I oczywiście gratuluje też super zdjęć!
Tierra Bonita
Dziękuję! 🙂