Mount Rushmore
Dziś przed nami Mount Rushmore, jeden z najbardziej ikonicznych symboli Stanów Zjednoczonych.
Położony w samym sercu surowych wzgórz Black Hills, stanowi jedną z największych i najbardziej kontrowersyjnych atrakcji Dakoty Południowej. Wykute w granitowej skale głowy czterech prezydentów USA przyciągają setki turystów rocznie. Całkowity koszt budowy Mount Rushmore wyniósł aż 98 milionów dolarów.
Planujesz wizytę w Mount Rushmore lub fascynują Cię zawiłe dzieje USA? Zobacz dzisiejszy wpis!
Mount Rushmore
W przeciwieństwie do pozostałych dni podróży po USA, dziś to słońce wstało wcześniej niż my. W dobrych nastrojach opuściliśmy Rapid City i kierując się w stronę Black Hills udaliśmy się na spotkanie z historią Stanów Zjednoczonych.
Przed dojazdem do Mount Rushmore minęliśmy jeszcze miasteczko Keystone, przypominające trochę Białkę Tatrzańską. Keystone, brama do Mount Rushmore, to przede wszystkim kiepskiej jakości pamiątki z Chin, drewniane niedźwiedzie, krasnale ogrodowe i szyldy reklamujące wycieczki helikopterem.
Na olbrzymi, kilkupoziomowy parking przy Mount Rushmore zajechaliśmy jeszcze przed tłumami turystów. Wejście do monumentów zdobiły flagi poszczególnych stanów USA, ułożone w kolejności alfabetycznej.
Po krótkiej sesji zdjęciowej na tle granitowych prezydentów USA, wyruszyliśmy na półgodzinny trekking do podnóża góry. Na 1-milowym szlaku, wijącym się wśród sosen żółtych, spotkaliśmy mnóstwo pręgowców i dwa indiańskie tipi. Odwiedziliśmy tu także Sculptor’s Studio, gdzie można zobaczyć makietę rzeźby w skali 1:12.
Słowo o Mount Rushmore
Mount Rushmore to ogromna rzeźba wykuta w granitowej skale w górach Black Hills w Dakocie Południowej. Przedstawia 18-metrowe twarze czterech prezydentów USA: George’a Washingtona, Thomasa Jeffersona, Theodore’a Roosevelta i Abrahama Lincolna.
Choć trudno w to uwierzyć, to nie profesjonalni rzeźbiarze stworzyli głowy prezydentów, a pracownicy pobliskich kopalni złota. Korzystając z technologii Starożytnej Grecji, dynamitu i młotów pneumatycznych, 400 górników wyburzyło ponad 450,000 ton granitu na ziemiach zamieszkiwanych przez lud Lakota Sioux od niepamiętnych czasów.
Skąd taki wybór prezydentów w Mount Rushmore?
- George Washington – twórca i pierwszy prezydent USA
- Thomas Jefferson – zakup Luizjany i podwojenie terytorium USA
- Theodore Roosevelt – budowa Kanału Panamskiego
- Abraham Lincoln – przywódca USA w czasie Wojny Domowej
Dowiedz się więcej o George’u Washingtonie i Abrahamie Lincolnie we wpisie: Waszyngton w Jeden Dzień.
Dlaczego powstało Mount Rushmore?
Aby zrozumieć fenomen Mount Rushmore, trzeba cofnąć się w czasie do lat 20-tych dwudziestego wieku. Dakota Południowa powstała zaledwie czterdzieści lat temu i chciała zaistnieć na federalnej mapie. Stanowy historyk, Doane Robinson, zauważył, że tłumy turystów z całego kraju przybywają do świeżo wyrzeźbionego pomnika w skale w Georgii – Stone Mountain Memorial. Skontaktował się z rzeźbiarzem, Gutzonem Borglumem, któremu przypasował pomysł Robinsona.
Borglum przybył do Dakoty Południowej i natrafił na Mount Rushmore, górę nazwaną tak na cześć Charlesa Rushmore’a, nowojorskiego prawnika i promotora Black Hills. Choć w tamtych czasach nie prowadziła tu żadna droga jezdna ani nie docierał prąd, nie powtrzymało to Borgluma przed realizacją ambitnego projektu.
Jak zbudowano głowy?
Gutzon Borglum przestudiował fotografie czterech prezydentów i stworzył trójwymiarowy model w skali 1:12. Do Mount Rushmore doprowadzono drogę, wybudowano schody prowadzące na szczyt, a także prowizoryczną kolejkę linową do przewożenia sprzętu. Pierwszy dynamit wybuchł w 1927 roku, dzięki czemu zarysował się owal głowy George’a Washingtona.
Pracownicy kopalni złota, opuszczani na specjalnych krzesełkach, wykuwali twarze rysa po rysie przy użyciu 30-kilogramowych młotów pneumatycznych. Borglum skonstruował specjalną maszynę, która precyzyjnie zaznaczała miejsca do wykucia w twardym granicie. Aby oczy prezydentów wyglądały na „żywe”, polecił wydrążyć w nich otwory na tyle głębokie, by zawsze pozostawały w cieniu. We wnętrzu „źrenicy” zostawiano granitowe wypustki w kształcie prostokąta, które nadały oczom błyszczącej struktury.
Budowa Mount Rushmore trwała 14 lat, jednak nigdy nie została ukończona. Pierwotny projekt Borgluma zakładał, że prezydenci będą wyrzeźbieni aż do pasa. Plany pokrzyżował wybuch drugiej wojny światowej, która odwróciła uwagę (i pieniądze) od Mount Rushmore. Gutzon Borglum dostał ataku serca i zmarł, pozostawiając projekt w rękach swojego syna, Lincolna. W 1991 roku, prezydent George Bush oficjalnie odsłonił Mount Rushmore, a trzy lata później utworzono Mount Rushmore National Memorial.
Mount Rushmore przed Gutzonem
Jak powiedział John Fire Lame Deer, duchowy przywódca ludu Lakota Sioux: „One man’s shrine is another man’s cemetery” („Świątynia jednego człowieka jest cmentarzem drugiego”). Tereny gór Black Hills miały szczególne znaczenie dla Lakota Sioux. Według wierzeń, przekazywanych z pokolenia na pokolenie, jedna z jaskiń w tym rejonie była pierwszą, z której ich przodkowie wyszli na powierzchnię Ziemi, aby rozpocząć tu nowe życie. Nazwali jedną z granitowych gór Tȟuŋkášila Šakpá – Six Grandfathers („Sześciu Dziadków”), na cześć swoich duchowych przywódców. Tą górą była Mount Rushmore.
W połowie XIX wieku, na terenach Lakota Sioux zjawili się biali najeźdźcy. Po wielu krwawych walkach podpisano Traktat z Fort Laramie, na mocy którego góry Black Hills przyznano ludności autochtonicznej. W zamian, lud Lakota miał umożliwiać pionierom bezpieczny przejazd ze wschodu na zachód przez ich ziemie. W tych trudnych latach podejmowano wiele prób zasymilowania Lakotów z pionierami: zachęcano do porzucania polowań na rzecz uprawy roli, a nawet do zmiany ubrań na „wschodnie”, dostarczane przez rząd federalny USA.
Nie minęła nawet dekada, gdy rząd złamał traktat po raz pierwszy. W Black Hills znaleziono bowiem złoto, a w okolicy zaroiło się od awanturników. Pół wieku później, pierwszy dynamit wysadził fragment góry Six Grandfathers, tworząc podwaliny pod głowę George’a Washingtona – prezydenta USA, którego polityka wobec Lakota Sioux była jednoznacznie wroga.
Więcej o Lakota Sioux przeczytasz we wpisie: Park Narodowy Krainy Czarów (Badlands), a o tematyce indiańskiej także we wpisie: Wielki Kanion Kolorado.
Przyszłość Mount Rushmore
W latach 80-tych ubiegłego wieku, Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał, że tereny Black Hills zostały niesłusznie odebrane ludowi Lakota Sioux. Uruchomiło to szereg rozważań, co w tej sytuacji zrobić z Mount Rushmore. Pojawiły się rozmaite propozycje, w tym:
- Usunąć Mount Rushmore.
- Pozostawić Mount Rushmore jako symbol patriotyzmu.
- Oddać zarządzanie Mount Rushmore w ręce Lakota Sioux.
- Podzielić zarządzanie terenami Black Hills między Lakota Sioux a rząd federalny USA.
Na razie jednak nie są planowane żadne zmiany, a Mount Rushmore pozostaje jedną z głównych atrakcji Dakoty Południowej.
Mount Rushmore: Porady Praktyczne
Główną bazą wypadową do Mount Rushmore jest Rapid City. Miasto oferuje kilka regularnych połączeń lotniczych i można tu dolecieć m.in z:
- Chicago (Illinois)
- Dallas (Texas)
- Denver (Kolorado)
- Las Vegas (Nevada)
- Los Angeles (Kalifornia)
- Minneapolis (Minnesota)
- Orlando (Floryda)
- Phoenix (Arizona)
Zwiedzanie Mount Rushmore jest za darmo. Płaci się jedynie za parking (10 dolarów od auta). Nie jest wymagana wcześniejsza rezerwacja, nie obowiązuje tutaj również karta „America the Beautiful”.
Na zwiedzanie warto przeznaczyć około półtorej godziny. W tym czasie można przejść szlak o długości jednej mili, prowadzący m.in. obok indiańskich tipi i domu rzeźbiarza, Gutzona Borgluma.
Wizytę w Mount Rushmore można połączyć z Parkiem Narodowym Badlands (zobacz wpis: Park Narodowy Krainy Czarów), Parkiem Narodowym Wind Cave, Custer State Park, historycznym miasteczkiem Deadwood oraz geometrycznym środkiem USA w Belle Fourche.
Deadwood
Naszym ostatnim przystankiem w Dakocie Południowej była miejscowość Deadwood. Wpisana w całości do rejestru zabytków USA, pełna jest starych saloonów, drewnianych szyldów, legendarnych restauracji i sklepów z ubraniami kowbojskimi. Mieści się tu nawet stary dom publiczny The Brothel („burdel”), gdzie za 15 dolarów od osoby dorosłej (16+) można zapoznać się z historią prostytucji na Dzikim Zachodzie.
Saloon 10
Legendarny Saloon 10 gościł wiele osobistości Dzikiego Zachodu, takich jak Calamity Jane czy Buffalo Bill Cody. To tu został zabity Wild Bill Hickok, amerykański kowboj i rewolwerowiec. Zasłynął jako szeryf i uczestnik wielu konfliktów, w tym w czasie gorączki złota w Kalifornii. Sytuacja w Saloonie 10 miała miejsce w czasie meczu pokera. Wild Bill Hickok zajął ostatnie wolne krzesło, ustawione tyłem do drewnianych drzwi wahadłowych. Wpadł przez nie pijany facet, Jack McCall, który przegrał z nim w pokera dzień wcześniej. Wyjął rewolwer i zastrzelił Wild Billa, który zmarł na miejscu. Jack McCall wsiadł na konia i próbował uciec z miejsca zdarzenia, ale natychmiast go zatrzymano i skazano na karę śmierci. Była to pierwsza tego typu kara wykonana na terytorium Dakoty Południowej.
Silverado Franklin Hotel
Silverado Franklin Hotel był pierwszym luksusowym hotelem w Deadwood. Otworzył swoje podwoje w 1903 roku, gdy w Dakocie Południowej wybuchła gorączka złota. Nazwa hotelu i jego wczesny sukces są związane z Harrisem Franklinem, z domu Finkelstein, pruskim żydowskim imigrantem. Franklin dorobił się fortuny na sklepie monopolowym Franklin & Baer oraz inwestując w wydobycie złota.
Chociaż hotel gościł wiele sławnych osobistości, takich jak prezydent Theodore Roosevelt czy słynny amerykański baseballista Babe Ruth, bardzo ucierpiał po zakończeniu gorączki złota i podczas Wielkiego Kryzysu. Ostatecznie przekształcił się w apartamenty. Ożywienie przyniosła mu dopiero legalizacja hazardu w Deadwood w latach 80-tych.
Podczas naszej krótkie wizyty w Deadwood, akurat odbywał się koncert muzyki country pod gołym niebem. Nieopodal Silverado Franklin Hotel zebrało się wielu gości, zwłaszcza seniorów, każdy z własnym rozkładanym krzesełkiem. Ponieważ czekała nas jeszcze długa droga, opuściliśmy Deadwood i pomknęliśmy w stronę granicy z Wyoming (zobacz wpis: Cheyenne – Stolica Dzikiego Zachodu).
Gillette
Z nieprzewidzianych powodów nie udało nam się zwiedzić słynnego monumentu Devil’s Tower w Wyoming. Rzuciwszy tylko okiem na pieski preriowe, udaliśmy się wprost do Gillette, „Energetycznej Stolicy USA”. Gillette powstało jako stacja kolejowa i szybko rozwinęło się dzięki bogatym złożom węgla. Do dziś w okolicach Gillette wydobywa się około 35% węgla w USA.
Tak jak i w Deadwood, również w Gillette akurat odbywała się impreza plenerowa. Centrum miasta zamknięto dla ruchu kołowego, a na ulicach pojawiło się mnóstwo starych amerykańskich krążowników szos. Z głośników sączyła się muzyka country, a wokół przechadzali się mieszkańcy Gillette i okolic, w większości wyluzowani i ubrani w koszule flanelowe.
Podobne stare auta widzieliśmy też na Route 66 w Arizonie, choć oczywiście w znacznie gorszym stanie. Dla porównania zobacz wpis: Legendarna Droga Route 66.
Na zakończenie wizyty w Gillette odwiedziliśmy Boot Barn, gdzie zaopatrzyłam się w najprawdziwszy kowbojski kapelusz, jedyną pamiątkę z pobytu w USA. Pan w Boot Barn chciał nam jeszcze sprzedać torebkę damską z futrem krowy z ukrytym schowkiem na broń, ale podziękowaliśmy. Posiliwszy się w restauracji meksykańskiej Los Compadres (polecamy!), wyjechaliśmy z Gillette na drogę, która okaże się jedną z najbardziej odosobnionych z całego wyjazdu do USA.
Bighorn National Forest
Między Gillette a Buffalo widzieliśmy mnóstwo spalonej ziemi. Czas naszego pobytu przypadł na historyczne pożary w Wyoming i Idaho. Może nie były aż tak śmiertelne jak w Kalifornii, ale mapa w amerykańskiej aplikacji pożarowej Firespot dosłownie płynęła czerwienią. W coraz rzadziej porozrzucanych miejscowościach mijaliśmy horse motels – motele dla osób podróżujących konno. Taki przybytek składał się zwykle z ubogo wyglądających bungalowów obitych brudnym sidingiem. Zamiast parkingu dla aut, za budynkami mieściły się kompaktowe stajnie na świeżym powietrzu.
Wreszcie wjechaliśmy do Bighorn National Forest, zajmującego powierzchnię 4,500 kilometrów kwadratowych. Ze względu na pożary przy malowniczej drodze U.S. Route 14, zdecydowaliśmy się wybrać trasę Cloud Peak Skyway (U.S. Route 16). Mozolnie pięliśmy się pod górę, aż wreszcie wjechaliśmy na najwyższy punkt w całym Bighorn National Forest: Powder River Pass (2,950 m n.p.m.). Co ciekawe, jest to jedno z niewielu miejsc w kontynentalnej części USA, gdzie występuje klimat okołobiegunowy. I faktycznie, bardzo szybko zrobiło się chłodno. Wielokrotnie notowano tu temperatury spadające do -44°C.
Im głębiej wjeżdżaliśmy w Bighorn National Forest, tym krajobraz robił się bardziej surowy, kanion coraz węższy, a góry coraz bardziej strome. Droga wiła się przez lasy porośnięte sosnami wydmowymi. Choć żyją tu niedźwiedzie grizzly, widłorogi i łosie, z dzikich zwierząt spotkaliśmy tylko jelenie. Za to w takiej obfitości, że średnio co dwie minuty ich błyszczące oczy migały nam przydrożnych rowach.
Na szczęście udało nam się wyjechać z tych mrocznych gór przed zmrokiem.
Bezdroża Wyoming
Za malutką miejscowością Ten Sleep droga stała się jeszcze bardziej odosobniona. Pusto, brak zasięgu, brak jakichkolwiek osad ludzkich, coraz ciemniej..
Cieszyliśmy się jak dzieci, gdy dotarliśmy do skrzyżowania z większą drogą. Wkrótce pojawiły się słupy telegraficzne, zwiastujące cywilizację. Wreszcie zobaczyliśmy przydrożne latarnie – po raz pierwszy od 100 mil. Ulice zaczęły mieć nazwy: A Street, B Street, aż do G Street, albo LN 38, LN 37 i pół, LN 37, LN 36 i pół. Ostatecznym potwierdzeniem, że zbliżamy się do większej miejscowości była sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniach i stacje benzynowe.
Przez drogę przebiegł nam skunks i zniknął w ciemnych zaroślach. Dojechaliśmy do Greybull, Wyoming. Uff.
Zostań z nami, bo już jutro Park Narodowy Yellowstone! 🙂
7 komentarzy
Marzena
Szkoda, że nie udało się ukończyć rzeźby prezydentów, wywoływałaby jeszcze większe wrażenie. A i tak jest potężna! Czy gdzieś można znaleźć informacje, czy zginął np któryś z górników wykonujących prace rzeźbiarskie? Podejrzewam, że zabezpieczenia podczas prac na wysokości były raczej marne.
Podobało mi się to miasteczko Deadeood- tu rzeczywiście można odczuć klimat Dzikiego Zachodu. Fakt, są chodniki i asfalt, ale tu też musiała zawitać cywilizacja
Tierra Bonita
Według danych z Mount Rushmore Visitor Center, przy budowie monumentu nie zginął ani jeden górnik! Analizując stare fotografie odnosi się wrażenie, że bezpieczeństwo prac na wysokościach 100 lat temu znacznie różniło się od stanu obecnego. Aczkolwiek górnicy, opuszczani na specjalnych krzesełkach, mieli na sobie kaski i maski, dzięki którym nie wdychali pyłu wywołanego wierceniem w granicie.
Mariola
Chyba bym się bała jechać taką drogą na odludziu..
Tierra Bonita
Momentami czuliśmy się nieswojo, ale z drugiej strony taki jest urok road tripów 🙂
Pingback:
Dania
Szkoda, że jakby nie patrzeć, to do Mount Rushmore jest daleeeeeko..
Pingback: